Rozmowa z Głównym Inspektorem Pracy Marcinem Staneckim
Nowy rok to czas podsumowań i planów na przyszłość. Minęło sześć miesięcy pana pracy na stanowisku Głównego Inspektora Pracy. Jaki to był czas?
Gdy mam cel, w jego osiągnięcie angażuję całego siebie. Dotyczy to zarówno sportu, który uprawiam, jak i pracy zawodowej. Obejmując funkcję Głównego Inspektora Pracy, postawiłem sobie ambitny cel, by przywrócić Państwowej Inspekcji Pracy należną jej rangę i prestiż. Od początku zaangażowałem się w działania na wszystkich możliwych forach, by budować wizerunek Inspekcji Pracy. Rozmawiam z partnerami społecznymi, wsłuchuję się w głosy środowisk współpracujących z nami. To ciężka praca, która nie od razu przynosi efekty. Pierwsze miesiące w urzędzie to także pokazanie mojego spojrzenia na Inspekcję wszystkim jej pracownikom. Odbywam z nimi dużo spotkań, uczestniczę w różnych wydarzeniach organizowanych przez okręgowe inspektoraty pracy, poznaję ludzi, którzy chcą zmieniać urząd. Myślę, że w kolejnych miesiącach efekty mojej aktywności będą pozytywnie odbierane i w urzędzie, i w społeczeństwie.
Jakie stawia pan priorytety przed sobą i kierowanym przez pana urzędem w tym roku?
Rozpoczynający się rok jest pełen wyzwań. Liczę na to, że uda się nam zreformować Inspekcję Pracy w zakresie procedur wewnętrznych i systemów informatycznych, którymi posługują się inspektorki i inspektorzy pracy. Nasz urząd był w poprzednich latach mocno niedofinansowany i przeciążony obowiązkami, tak jakby komuś zależało, aby doprowadzić Inspekcję Pracy na skraj niewydolności i bezradności. W tej instytucji pracują osoby z powołaniem, które potrafią sobie radzić z przeciwnościami i działać w trudnych warunkach, jednak nawet ideowcy potrzebują czasem wsparcia i sygnału, że ich praca jest wartościowa i potrzebna. Dlatego bardzo cieszy mnie to, że obecny rząd postawił na Inspekcję Pracy i reforma naszej instytucji zostanie wpisana jako kamień milowy w Krajowym Planie Odbudowy. Wzmocnienie uprawnień inspektorów pracy ma stanowić odpowiedź na oczekiwania Komisji Europejskiej w kwestii poprawy panujących w Polsce warunków zatrudnienia. Chodzi tu przede wszystkim o osoby, które nie są w stanie same zadbać o swoje interesy, przez co są zatrudniane w skandalicznych warunkach, z zaniżonymi wynagrodzeniami, ryzykując nierzadko zdrowie i życie podczas pracy organizowanej z pominięciem podstawowych zasad bezpieczeństwa. Sprawa jest bardzo poważna. W Polsce co roku w czasie pracy zbyt wiele osób ginie czy doznaje trwałych obrażeń, które utrudniają funkcjonowanie do końca życia. Mam wrażenie, że w niektórych firmach ciągle panuje mentalność rodem z czasów XIX-wiecznej rewolucji przemysłowej, gdy mało kto liczył się z życiem i zdrowiem robotników, bo najważniejszy był zysk.
Myśląc o wyzwaniach na ten rok, nie można zapominać o już toczących się pracach nad zmianą przepisów regulujących przeciwdziałanie mobbingowi, ze wzmocnieniem uprawnień inspektorów w tym zakresie, tak by mogli wymagać od pracodawców tworzenia procedur zapobiegających takim zjawiskom. Kolejna reforma dotyczy maksymalnych temperatur w miejscu pracy. Poszukiwanie odpowiedzi na wyzwania klimatyczne i coraz większe upały to jednak niezwykle trudne zadanie. Zależy mi na tym, aby nowa regulacja stworzyła prosty i łatwy w zastosowaniu system, który nie nałoży na przedsiębiorców zbędnych obowiązków i nadmiernych wydatków.
Ogromnym wyzwaniem będzie też wdrożenie unijnych przepisów mających na celu wyrównanie luki płacowej w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn. Obowiązki nałożone na pracodawców będą dla nich prawdziwą rewolucją.
Czy do urzędu przyszedł pan z wizją reformy na bazie swoich doświadczeń jako inspektora pracy?
Każdy z nas korzysta ze swoich doświadczeń. Moje kształtowały się najpierw podczas kilkunastoletniego zatrudnienia na stanowisku liniowego inspektora pracy, gdy musiałem się mierzyć z trudnymi wyzwaniami zarówno podczas kontroli, jak i w kontakcie z osobami, które szukały pomocy w Inspekcji Pracy. Zdarzało się, że chodziło o zwykłą rozmowę, wysłuchanie i wsparcie dobrym słowem, poradą, jak rozwiązać problem związany z zatrudnieniem. Bardzo dużo nauczyłem się podczas mojej obecności w resorcie pracy. Jako dyrektor departamentu prawa pracy miałem zaszczyt przeprowadzić przez cały proces legislacyjny m.in. dwie największe od dekad nowelizacje Kodeksu pracy, wdrażające do polskich przepisów unijny work-life-balance, pracę zdalną i kompleksową regulację badań trzeźwości pracowników. Przyznam, że takie doświadczenia niezwykle procentują na stanowisku Głównego Inspektora Pracy, który chce zreformować instytucję z ponadstuletnią historią. Znam ten urząd od podstaw i wiem, jak wygląda tworzenie nowelizacji aktów prawnych. To daje mi nadzieję na sukces w moich staraniach.
Czy trudno zmienić instytucję z tak długą tradycją?
I tak, i nie. Cytując klasyka, zmiana jest jedynym stałym elementem życia. Dotyczy to także funkcjonowania Państwowej Inspekcji Pracy. Świat się zmienia i Inspekcja musi się zmieniać wraz z nim. Inspektorzy szkolą się bez przerwy, bo zmienia się prawo, pojawiają się nowe technologie i materiały wykorzystywane podczas pracy, a wraz z nimi nowe zagrożenia dla życia i zdrowia pracowników. Trudno byłoby skutecznie działać metodami i środkami z początków funkcjonowania Inspekcji, gdy sukcesem było zapewnienie pracownikom krzeseł, gdy mdleli podczas pracy stojącej, czy wentylacji w pomieszczeniach wypełnionych oparami chemikaliów. Zadaniem wszystkich dotychczasowych Głównych Inspektorów Pracy było dostosowanie urzędu do otaczającej rzeczywistości społecznej, prawnej i technologicznej. Czasem, by to osiągnąć, wystarczą drobne ingerencje, a czasem potrzebna jest mała rewolucja. Wydaje się, że obecne czasy wymagają zmian rewolucyjnych po to, by Inspekcja mogła realizować powierzone jej zadania. Pracujemy teraz nad tym, by uzyskać zielone światło i wsparcie dla takich zmian. Mam wizję nowej Inspekcji i ludzi, którzy chcą ją wdrożyć. Ta rewolucja, nowe otwarcie musi się wydarzyć, bo państwo potrzebuje nowoczesnego i skutecznego urzędu dbającego o warunki pracy kilkunastu milionów Polaków i przeszło miliona cudzoziemców zatrudnionych obecnie w Polsce.
Czy urząd podoła tym wyzwaniom, jeśli jest od lat niedofinansowaną instytucją?
Państwowa Inspekcja Pracy zawsze daje sobie radę z postawionymi przed nią zadaniami, jednak musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, komu służy obecny stan, w którym instytucja ze względu na sytuację finansową ma problemy z pozyskaniem nowych kadr. Powstała w ten sposób luka pokoleniowa to zjawisko bardzo niebezpieczne dla sprawności działania urzędu. Oczywiście pieniądze są ważne, by przyciągnąć ludzi, ale oprócz pieniędzy ważny jest także prestiż naszej instytucji, sprawna i spójna organizacja, klarowne procedury, elastyczna organizacja pracy. Gdy te wszystkie elementy zagrają razem, będziemy mogli liczyć na zatrudnienie najlepszych specjalistów i prawników. Ja nie żartuję, mówiąc, że za jakiś czas zatrudnienie w Inspekcji pracy będzie odbierane jako nobilitacja. Konsekwentnie do tego dążę, wprowadzając zmiany, które bez dodatkowych wydatków poprawiają warunki pracy i jej organizację. Mamy już ruchomy czas pracy, pracę zdalną hybrydową, a specjalny zespół diagnozuje obszary, które możemy usprawnić, nie czekając na reformę naszych przepisów.
A czy wsłuchał się Pan w głos inspektorów pracy? Wie Pan, co najbardziej frustruje?
Myślę, że najbardziej frustrują ograniczenia i biurokracja wynikająca z przepisów, które potrafią podciąć skrzydła nawet osobie z najlepszymi intencjami i chęcią do naprawiania świata. Nie raz i nie dwa inspektorzy pracy idą na kontrolę w miejsce, w którym odbywa się nielegalna praca, podstawowe prawa zatrudnionych są naruszane, i odbijają się od zamkniętych drzwi. Bywa, że przedsiębiorcy tworzą niesłychanie skomplikowane struktury spółek zależnych i podwykonawców, w których gąszczu pracownik się gubi, sam nie wie, gdzie i na jakich warunkach pracuje, a inspektor nie ma do kogo skierować pytań czy środków prawnych mających na celu usunięcie nieprawidłowości. Frustrująca może być także liczba zadań nakładanych na stosunkowo niewielką grupę inspektorów i perspektywa kolejnych ważnych wyzwań wynikających z nadchodzących zmian przepisów. Przypominam, że obecnie jest 1,5 tysiąca inspektorów, a mają oni do zaopiekowania przeszło 15 mln pracujących w Polsce. To daje zawrotną liczbę 10 tys. zatrudnionych na jednego inspektora, który ma dbać o to, by ich praca odbywała się w sposób bezpieczny. Oprócz tego inspektorzy wykonują zadania przewidziane w kilkudziesięciu ustawach dotyczących zagadnień tak różnych, jak emerytury pomostowe, materiały biobójcze i pirotechniczne czy przeciwdziałanie zagrożeniom psychicznym jak mobbing i dyskryminacja. Do tego zwalczamy pracę na czarno, odpowiadamy na dziesiątki tysięcy skarg napływających co roku do urzędu. Nietrudno więc o frustrację w niedofinansowanym urzędzie. Być może właśnie to przełożyło się w ostatnim czasie na skurczenie się liczby inspektorów. Staramy się temu przeciwdziałać, ale zdarzało się, że nasze nabory kończyły się rezygnacją kandydatów spełniających nasze oczekiwania, gdy dowiedzieli się, jakie pensje mamy do zaoferowania. Długo mogę o tym opowiadać.
Polityka kadrowa to przy dzisiejszym rynku pracy duże wyzwanie…
Kilka lat temu Roman Giedrojć, jeden z moich poprzedników w fotelu Głównego Inspektora Pracy, powiedział, że do efektywnego wypełnienia powierzonych zadań potrzeba 3000 inspektorów. Obecnie Inspekcja jest w połowie drogi do osiągnięcia tego stanu zatrudnienia, a zadań przybywa. Staramy się tak organizować pracę inspektorów, by zmniejszyć liczbę biurokratycznych obowiązków, jakie muszą wykonywać w związku z kontrolami, by w ten sposób odzyskali czas i mogli go poświęcić na inne zadania.
Uruchamiamy wszelkie niezbędne rezerwy, optymalizujemy pracę inspektorów, ale takie działania mają swoje limity. Właśnie ruszyła kolejna aplikacja dla inspektorów, ale nie ukrywam, że ciężko realizować misję z ograniczonymi kadrami.
Tymczasem polska gospodarka prężnie się rozwija i potrzebuje rąk do pracy. Kryzys demograficzny sprawia, że na polskim rynku pracy pojawia się coraz więcej pracowników z zagranicy, nawet z bardzo odległych państw, nie tylko geograficznie, ale i kulturowo. Wystarczy spojrzeć na dane publikowane przez ZUS, z których wynika, że już ponad milion pracujących w Polsce to cudzoziemcy. To ogromna liczba, a z naszych doświadczeń i kontroli wynika, że rzeczywista liczba pracowników z zagranicy na polskim rynku jest znacznie większa. Wiele takich osób jest zatrudnianych w szarej strefie, bez umowy lub na podstawie różnego rodzaju kontraktów, które formalnie nie mają nic wspólnego z pracą, choć w ten sposób jest legalizowany w Polsce przepływ pieniędzy na ich konta. Szczególnie w tym zakresie panuje mnóstwo nieprawidłowości, na które musimy reagować. Dlatego rozpoczęliśmy proces wewnętrznej reformy urzędu, która ma usprawnić prace inspektorów i pozwolić im na sprawne reagowanie w przypadku nadużywania czy omijania prawa. Dotyczy to zresztą nie tylko cudzoziemców, ale także naszych rodzimych pracowników. Zabiegam też o wzmocnienie uprawnień inspektorów pracy. Państwowa Inspekcja Pracy ma ogromny potencjał, który może zostać wykorzystany przez państwo i rząd do mądrego, celowanego przeciwdziałania nieprawidłowościom na polskim rynku pracy.
Co roku Inspekcja Pracy prosi kolejnych ministrów finansów o pieniądze na dodatkowe etaty.
To prawda. Liczę, że w końcu się doczekamy, bo przed nami kolejne ważne zadania, zarówno w kwestii przeciwdziałania mobbingowi, jak i związane z likwidacją luki płacowej w Polsce. Wydatki na Inspekcję to inwestycja. Inwestycja w spokój społeczny, bezpieczną pracę, mniejszą liczbę poszkodowanych w wypadkach, większą liczbę osób legalnie zatrudnionych, płacących daniny publiczne i zasilających w ten sposób budżet naszego państwa. Jeśli świat polityki spojrzy z tej perspektywy na funkcjonowanie Inspekcji, to nie będę się musiał martwić o pieniądze na kolejne etaty.
A jakie zmiany w Inspekcji Pracy uważa pan za konieczne, żeby poprawić wyniki i efektywność jej działań?
Niezbędne jest przede wszystkim wzmocnienie roli Państwowej Inspekcji Pracy w zakresie nadzoru nad warunkami pracy osób świadczących pracę na innej podstawie niż stosunek pracy. Liczymy też na rozszerzenie środków prawnych przysługujących inspektorom pracy w razie stwierdzenia, że mimo wykonywania pracy w warunkach charakterystycznych dla stosunku pracy pomiędzy stronami doszło do zawarcia umowy cywilnoprawnej.
Zmian wymagają przepisy dotyczące przebiegu czynności kontrolnych prowadzonych przez inspektorów pracy. Zmierzać one powinny przede wszystkim w kierunku unowocześnienia obowiązującej regulacji prawnej i umożliwienia inspektorom pracy wykorzystywania najnowszych technologii w procesie kontroli przestrzegania prawa pracy. W tym zakresie ważne jest umożliwienie inspektorom przeprowadzania tzw. czynności rozpoznawczych, żądania wykonania oględzin obiektów za pomocą urządzeń umożliwiających dwukierunkową łączność w czasie rzeczywistym, pozwalających na przesył obrazu lub obrazu i dźwięku pomiędzy uczestnikami czynności kontrolnej, gdy osobiste wykonanie takich czynności kontrolnych nie jest możliwe. Wiele zmieniłaby także możliwość przeprowadzania kontroli w trybie zdalnym czy wykorzystywania elektronicznych postaci dokumentów w postępowaniu kontrolnym. Dowodów w wielu przypadkach mógłby dostarczyć monitoring wykorzystywany praktycznie w każdej firmie. Zwiększeniu sprawności operacyjnej służyłoby również rozszerzenie zakresu informacji, które Inspekcja Pracy może pozyskiwać z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Niezwykle ważne jest też położenie nacisku na prowadzenie działalności prewencyjnej, w szczególności w zakresie zmierzającym do zapewnienia przestrzegania prawa pracy.
Pod koniec roku spotkał się pan na naradzie z szefami okręgowych inspektoratów. Jakie decyzje zostały podjęte?
Takie spotkania nie muszą skutkować konkretnymi decyzjami. Z Warszawy czasem trudno dostrzec problemy, z którymi zmagają się w terenie. Stawiam na dialog, bezpośrednie relacje nie tylko z szefami okręgów, ale też z pracownikami i ich przedstawicielami. Wspólnie pracujemy intensywnie nad wewnętrzną reformą, czyli zmianami, które możemy wprowadzić bez potrzeby angażowania do tego ustawodawcy. Zarządzenia wewnętrzne funkcjonujące w Inspekcji od lat mogą się wydać postronnemu obserwatorowi nieciekawe, ale zapewniam, że budzą ogromne emocje wśród inspektorów, bo mają bezpośrednie przełożenie na organizację ich pracy. Poza tym prowadzimy działania w kierunku usprawnienia i integracji naszych systemów informatycznych, które nie są ze sobą kompatybilne, a czasem są wręcz przestarzałe. Do tego trzeba jednak gigantycznych pieniędzy.
Czy czuje pan wsparcie dla planowanych zmian?
Pracuję na zaufanie pracowników Inspekcji, partnerów społecznych i polityków. Mam poczucie, że moja determinacja, nowe spojrzenie na urząd i potrzeby pracowników angażują coraz większą grupę ludzi, dla których Państwowa Inspekcja Pracy to coś więcej niż tylko szyld na budynku. Zdobywanie poparcia dla wprowadzenia zmian to proces, który musi trochę potrwać, ale coraz częściej otrzymuję sygnały świadczące o tym, że coraz więcej osób chce zmian w Inspekcji.
Dziękujemy za rozmowę.